Informacje

Świadectwa

Byłam pierwszy raz. Nie żałuje, Pan Bóg mi pozwolił odpowiedzieć na kilka pytań. Jestem szczęśliwa, doznałam wielu łask i błogosławieństwa. Bóg jest wielki. Codziennie dziękuję Bogu za tych wszystkich ludzi, których spotkała. Książa byli niesamowici, klerycy, siostry zakonne. Kierownik wspinały i życzliwy człowiek. Brat Michał, zawsze wie kiedy nalezy pomóc, profesjonalnie prowadzący biuro. wysyłający sms. Brawo. Kierownik i Michał, to niezwykły duet, zawsze trzymający sie razem. Budujecie piękną wspólnotę, nie zatracie tego. Wspierajcie nawzajem się.
_________________________________________________________

Szczęść Boże.W podziękowaniu Ks. Łukaszowi Żukowi  -Kierownikowi Pieszej Pielgrzymki do Wilna , a przede wszystkim Opiekunowi Duchowemu i Promiennemu Przewodnikowi ku Maryi
Byłam pierwszy raz w życiu na pieszej pielgrzymce . Bez planów, bez przemyśleń, bez żadnej kalkulacji " za " i " przeciw " i pytań " dlaczego "?Teraz wiem - to był mój powrót do Maryi. Uwieńczenie mojego półtorarocznego procesu przemiany duchowej i powrotu do Boga z bardzo daleka.... A szliśmy jak burza , w słońcu i w deszczu. Nie było żadnych przeszkód, ale była radość, miłość i Błogosławieństwo Boże i łzy oczyszczenia.
" Maryjo, Ave Maryja.

U Boga nam wybłagaj zdroje łask.

By świat lepszy był, by w miłości żył.

O Maryjo. miej w opiece dzieci swe."

Chwała Panu.  Alicja Wysocka

_________________________________________________________


Szczęść Boże.

Przyjmując słowa zachęty ks. Łukasza,chciałam podzielić się swoim przeżyciem Pieszej pielgrzymki.

To była moja pierwsza długa piesza pielgrzymka. Wcześniej chodziłam na 3-dniowe z Białegostoku do Różanegostoku ale to było długie lata temu.

O Ekumenicznej Pieszej Pielgrzymce dowiedziałam się  już w tamtym roku ale nie poszłam bo za późno się dowiedziałam i słyszałam od znajomej która wcześniej chodziła, że warto iść, bo jest fajnie. A chciałam w tym roku coś przeżyć, coś fajnego innego i duchowego.

Zachęcona przez koleżanki postanowiłam iść i zobaczyć jak tam jest. Na początku myślałam, że będą z nami iść prawosławni, baptyści, protestanci itd ;) bo to w końcu ekumeniczna...;) bo tego mi nikt nie wytłumaczył, dopiero w Grodnie "skapowałam" dlaczego nazwa "ekumeniczna"

No i tak poznawałam tę pielgrzymkę.

I teraz Bogu dziękuję za nią, za to, że poszłam, za te osoby, które mnie zachęciły. 

Ta pielgrzymka była niesamowita! taka różnorodność między nami i taka ogromna wspólnota. Tyle dobroci, życzliwości, radości, otwartości jedni na drugich. 

Bogu dziękuję, że mogłam poznać tylu fajnych ludzi  i za tych wszystkich gospodarzy u których mogłam nocować.Że mogłam poznać bardzo fajną grupę muzyczną i w niej trochę posługiwać.

Pierwszego dnia jak szłam zaczęłam mieć problemy z chodzeniem, było to dla mnie ogromne zaskoczenie, bo wydawało mi się, że mam bardzo dobrą kondycję i to trwało tak kilka dni, nie wiedziałam co się dzieje, więc przyjęłam, że ofiara musi jakaś być, myślałam , że będę musiała wrócić do domu, czego bardzo nie chciałam, prosiłam Maryję by mi pomogła dojść i się udało :)

Po tej pielgrzymce Maryja stała się mi bliższa, poczułam jej bliskość i miłość

Tak jak ks. Łukasz wspomniał, że tego nie da się opisać ani opowiedzieć, to trzeba przeżyć.I rzeczywiście jest to głębokie przeżycie.

Polecam każdemu kto jeszcze nie był. Ja za rok się wybieram.

Pozdrawiam serdecznie  :)

Ania Olszewska

_________________________________________________________

Ty, co w Ostrej świecisz bramie

Ekumeniczna Piesza Pielgrzymka Białystok-Grodno-Wilno

O pielgrzymce do Wilna usłyszałam 3 lata temu w trakcie  pielgrzymki dziękczynnej z okazji moich 40-tych urodzin z Wrocławia do Częstochowy. Jeden z braci opowiadał o tym pielgrzymowaniu, o ludziach spotkanych na szlaku, którzy czekają na tę pielgrzymkę cały rok. To bardzo zapadło mi w pamięć. W następnym roku pielgrzymowałam do ziemi moich przodków z Rzeszowa do Lwowa i tam znów spotkałam osoby, które o pielgrzymowaniu do Wilna opowiadały z wielkim entuzjazmem.

W tym roku poczułam wezwanie, że właśnie na ten szlak mam wyruszyć. Nie mogłam nikogo namówić, co bardzo mnie martwiło, bo uważałam, że koleżanka pielgrzymkowa to podstawa. Bałam się też bardzo przejścia przez Białoruś. Krzepiące były słowa z biura pielgrzymkowego od Brata Andrzeja: „serdecznie zapraszamy, a przyjaźnie pielgrzymkowe na pewno się znajdą” (dziękowałam mu potem i stwierdziłam, że nie zgłaszam reklamacji, przyjaźnie rzeczywiście się znalazły). Brat uspokajał mnie też, co do Białorusi, opowiadał, że doznamy wielkiej życzliwości zarówno ze strony władz, jak i ludzi. Wszystkie te informacje okazały się w 100 % prawdziwe. Hojność i gościnność ludzi zaskakiwała, a przejście przez granicę było bardzo profesjonalnie zorganizowane i odprawiano nas bardzo sprawnie. Mam porównanie, bo pielgrzymowałam też przez Ukrainę.

Pomyślałam, że może Pan Jezus pragnie, abym skoncentrowała się na relacji z Nim, a nie z ludźmi, dlatego wzywa mnie samotnie na tą pielgrzymkę. Postanowiłam przyjąć to zaproszenie.

Do pociągu zabrałam kilka książek, czekała mnie kilkugodzinna podróż z Wrocławia do Białegostoku. Czytałam m. in. taką książkę " Kim jest dla mnie Jezus".  Spisano w niej wypowiedzi różnych ludzi z Francji w latach 60-tych.  Zapadło mi w głowę takie zdanie: Panie Jezu jesteś taki cudowny i wspaniały w Najświętszym Sakramencie, mogę Cię wielbić, wpatrywać się w Ciebie godzinami i jest  tak wspaniale, ale bywasz taki wkurzający w mojej sąsiadce, w moich współpracownikach w biurze, dzieciach z podwórkach, które hałasują, tak mnie wtedy denerwujesz i często mam Cię dosyć. Czy to zdanie nie dotyczy każdego z nas ?......

Tak, na tej pielgrzymce naprawdę było mi dane spotkać Jezusa w innych ludziach.

 Najpierw w pociągu spotkałam ludzi wierzących, dwie panie wracające z pieszej pielgrzymki z Warszawy do Częstochowy. Rozmawiałyśmy na tematy religijne, podarowałam im dwie książki. Bardzo mi dziękowały za rozmowę, stwierdziły, że była takim zamknięciem, klamrą  ich pielgrzymowania. Był też młodych chłopak, który czytał książkę, „Nie lękajcie się Rydzyka” i Pani, która z chłopakiem narzekała na kościół, a z Paniami od pielgrzymek wspominała, jak to było na pieszej pielgrzymce, gdy ona szła. Była też młoda, piękna Białorusinka-ateistka, która pomogła mi wynieść torby przy wysiadaniu (pomyślałam: Panie ty posłużysz się nawet ateistką, aby się o mnie troszczyć).

Ludzie, u których nocowałam dzieli się ze mną swoimi problemami, pragnę opisać spotkania z nimi. (Imiona ze względu na uszanowanie prywatności zostały zmienione, nie podaję też miejscowości, w międzyczasie nocowałam też w szkołach).

Nocleg 1 Polska

Nocuję u dwóch wspaniałych dziewczyn Asi i Kasi mają ok. 30 lat. Czuję się jak w domu, jestem witana z taką serdecznością. To pierwszy przystanek na mojej pielgrzymkowej drodze. Od razu mamy mnóstwo wspólnych tematów. Dziewczyny mówią, że wynajęły to mieszkanie, bo w pobliskim kościele jest całodobowa adoracja Najświętszego  Sakramentu- pytam siebie, czy laicyzacja na pewno postępuje w naszym kraju wśród młodych, skoro słyszę takie świadectwo. Dziewczyny należą do wspólnoty Przymierze Miłosierdzia. Pod hasłem miłosierdzia będzie przebiegała cała moja pielgrzymka, Pan wzywa mnie do zgłębienia tej niezwykłej tajemnicy.

Jedna z dziewczyn nie ma pracy, ale nie skarży się na swój los,  jest pogodna i ufa Panu. Nie mówią też nic o swoich chłopakach czy narzeczonych. To problem wielu młodych, że żyją samotnie, choć tak pragną mieć kogoś bliskiego.

Nocleg 2 Polska

Wspaniała gościnna katolicka rodzina, przyjmuje 3 pielgrzymów. Ojciec opowiada o swojej relacji z synami, nie jest z niej do końca zadowolony. Zastanawia się, jakie błędy popełnił. Czy nie postawił za bardzo na karierę syna, który jest piłkarzem a w związku z tym oddał jego wychowanie w ręce obcych ludzi (internat). Pocieszeniem jest córka, która wybiera się na studia. Pielgrzymka rano  przechodzi obok ich domu. Machamy im na pożegnanie.

Nocleg 3 Białoruś,

Wydaje się, że już wszyscy mają noclegi, ja i nowo poznana koleżanka nie, ale idziemy najpierw do katedry. Kiedyś pamiętam komentarz mojej koleżanki, że pobożni w trakcie trasy pielgrzymi poszukując noclegu rozpychają się łokciami i nie myślą już o swoich współbraciach. Pomyślałam, że tak nie chcę, Pan Jezus przecież się o mnie troszczy i na pewno będę miała gdzie spać i rzeczywiście podeszła do nas bardzo oryginalnie ubrana Pani. Zwróciła moją uwagę, okazało się, że jest dekoratorem wnętrz , stąd ten niezwykły smak. Inga przez lata jeździła do Grecji, jest bardzo zaradna, zmieniła zawód. Ma bardzo nowocześnie urządzone mieszkanie. Sama wychowuje córkę, która właśnie kończy studia medyczne. Nasza gospodyni ma pięknego kotka „Żabkę” bawię się z nim, bo tęsknię za moimi kotkami. A Inga opowiada nam o tym, że jej córka wkrótce wychodzi za mąż, że nie jest do końca przekonana, czy to odpowiedni kandydat na męża, ale nie chce się córce mieszać. Boi się też, opuszczonego gniazda, jak sama sobie poradzi, bo córka jest jej całym światem. Ingę do kościoła prowadziła babcia, to ona zasiała to ziarno- mówi nam. Darowuję Indze piękny różaniec, a ona obiecuje, że będzie odmawiać jedną dziesiątkę codziennie. Babcia na pewno czuwa nad Tobą mówię- szkoda, że nie ustrzegła mnie przed złym małżeństwem. Ale z łaską trzeba przecież współpracować podpowiadam, - tak mówi zamyślona Inga popełniłam wiele błędów.  Mamy mnóstwo wspólnych tematów, szkoda, że dzieli nas granica i wizy, żegnamy się bardzo serdecznie.

Nocleg 4 Białoruś

Marusia bardzo się cieszy z przybycia pielgrzymów w jej starym, pochylonym domku nie ma ani jednego ładnego przedmiotu, może 3 kieliszki do likieru, w których podaje nam kompot. Stół ugina się od jedzenia jest ryba, polędwica, placki z kabaczka, naleśniki, pomidory. To Marusi zawdzięczamy, że pada tylko przez jeden etap, bo prosiła: ‘Panie Jezu nie trzeba, aby padał deszcz, wiesz przecież, że idzie pielgrzymka. Marusia uczy mnie wspaniałego wierszyka-modlitwy, którego nauczyła ją babcia, gdy na naszej drodze pojawia się duży pies:

Szedł Pan Jezus przez wieś,

Nie ukąsił Go żaden pies

A ja idę w imię Jego

Nie boję się psa żadnego. 

Ja akurat nie boję się psów, ale wielu moich znajomych tak, ten wiersz jest wspaniały w swej prostocie. Marusia bardzo cieszy się z wizyty pielgrzymów, przytula się do mnie, spacerujemy razem, w ogrodzie stoi wielki drewniany krzyż. Marusia opowiada, że ziemia u nich w ogrodzie nie rodziła i jak postawili krzyż, ksiądz go przyszedł poświecić teraz mają bardzo obfite plony. U Marusi przeżywam też najtrudniejszą noc na trasie, jej mąż rozmawia z nami, jest lekko podpity, ale nie zwracamy na to uwagi. Jak wracamy ze spaceru jest już nieźle wcięty, zaczyna być bardzo agresywny, awanturuje się. Nie mogę zmrużyć oka całą noc, mąż w końcu zasypia, ja nie. Cały następny dzień modlę się za rodziny alkoholików.  Myślę o mojej sąsiadce, która teraz jest już wdową, ale przez tyle lat była maltretowana przez męża. Postanawiam wysłać jej kartkę z Ostrej Bramy, tam daję też na mszę o trzeźwość Igora męża Marusi. Z Wilna mam wysłać kartki do wszystkich rodzin, które mnie gościły i co się okazuję, Marusia  wpisała mi do notesu tylko intencje, nie napisała adresu. Jest mi bardzo smutno z tego powodu, tak bardzo chciałam jej wysłać pozdrowienia i intencje za męża. Proszę Pana Jezusa, aby jakoś mi pomógł. Zastanawiam się czy może próbować przez proboszcza, ale przecież nie wiem nawet, jak się nazywają, nie jestem pewna imienia. I staje się cud. Marusia dzwoni do mnie 2 tyg. po pielgrzymce na tel. komórkowy, jestem w szoku. Pyta co u mnie, jak dalsza droga, czy mąż nie stęsknił się za bardzo- był tak długo sam. Biorę adres do Marusi, wysyłam jej kartkę z Matką Bożą Ostrobramską już z Polski i potwierdzenie zamówienia mszy o trzeźwość męża z Ostrej Bramy.

Czy w przyszłym roku odważyłabym się ponownie spać u Marusi –odpowiedź brzmi TAK, jej wiara i miłość do bliźniego mnie tak ujęły, że przezwyciężyłabym strach. Alkoholizm to poważny problem nie tylko na Białorusi, również u nas w Polsce, (okazuje się, że ksiądz Sopoćko apostoł Bożego Miłosierdzia zajmował się problemem alkoholizmu). Bardzo mnie kiedyś zastanowił pewien fakt. Kazimierz Moczarski, żołnierz AK, autor „Rozmów z katem” siedząc w jednej celi z Jozefem Stroppem, gestapowcem odpowiedzialnym m. in. za likwidację warszawskiego getta, który ma na sumieniu tysiące istnień ludzkich zapytał go, jak sobie wyobrażał funkcjonowanie Niemiec po wojnie. Przecież nie było takiej możliwości, aby stale utrzymywać tak wielką armię. Stropp, który po wojnie miał dostać duży majątek na Ukrainie, miał być tam panem feudalnym, najpierw nie chciał nic powiedzieć, ale w rezultacie przyznał się, że istniał kompleksowy plan rozpijania ludności cywilnej na Ukrainie,  aby swobodnie nad nimi panować.

Nocleg 5 Białoruś,

Przyjmuje nas miła Pani Katarzyna, ma wygodne mieszkanie w bloku. Opowiada o swoich córkach. Obie świetnie sobie radzą w pracy, jedna pracuje w Polsce, dorobiła się już mieszkania, zajmuje się eksportem, śpiewa też na weselach, jest bardzo zaradna,  ale jest singlem, ani myśli o założeniu rodziny. Druga samotnie wychowuje córkę, również świetnie sobie radzi, handluje polskimi ubraniami. Wnuczka jest bardzo rozpieszczona, ma co chce, ale nie jest chętna do pomocy, nie jest uczynna. Obie córki są daleko od Pana Boga, dobrobyt zaszkodził wartościom duchowym. Wspominam o innych, którzy mają też wielkie zmartwienia, jak Marusia, o której pisałam wyżej.  Na chwilę  twarz  Katarzyny kamienieje. Wieczorem z garażu przychodzi mąż, ja jeszcze pakuję bagaż na rano, mąż dziwnie gapi się na mnie, żona popycha go w stronę kuchni, jest wyraźnie pod wpływem alkoholu. Śpię jednak spokojnie, Katarzyna wyraźnie panuje nad sytuacją domu.

Nocleg 6 Litwa

Zdzisław i Anna przyjmują kilku pielgrzymów, mówią zabawnym dla nas akcentem, ja czuję się jak w filmie. Jest bardzo serdecznie, znów stół zastawiony obficie. Siedzimy w altanie, próbujemy wyrobów wędliniarskich zrobionych przez gospodynię, jest tyle dobra. Jesteśmy znów zaskoczeni taką hojnością. Gospodarze nie mówią o swoich problemach, choć jakby przez przypadek dowiadujemy się, że  ich dzieci zginęły w wypadku, a młode małżeństwo, które  z nimi mieszka to chrześnica z dziećmi i mężem. Rano na stole lądują jeszcze świeże naleśniki, mimo, że domek mały i skromny szczerość gościny nas rozkleja. Gdy zimą po spotkaniu wigilijnym jedziemy do Wilna, postanawiamy odwiedzić przemiłych gospodarzy. Czekają na nas z radością. Przywozimy prezenty- i jak się to kończy?  Czeka na nas obiad i na wychodne też zostajemy obdarowani. No cóż hojności Polaków na wschodzie nic nie jest w stanie przebić.

Owoce duchowe pielgrzymki

Otrzymuję wyraźne wskazanie, aby poznawać ten niezwykły przymiot boski jakim jest MIŁOSIERDZIE. Zaprzyjaźniam się z siostrą Rachelą ze Zgromadzenia Sióstr Pana Jezusa Miłosiernego, opowiadała mi dużo o ks. Sopoćce. Uświadomiłam sobie, że nie wiem o tej postaci zbyt wiele, a to obok s. Faustyny postać niezwykła przyczyniająca się do promocji Miłosierdzia Bożego. Z miłosierdziem wiąże się też ufność. Zawołanie „Ufajmy Panu” to zwołanie sióstr od Pana Jezusa Miłosiernego, na stronie www.jezuufamtobie.pl czytamy m.in. o zaufaniu: Wyrywa z miłości własnej. "Ufam TOBIE", a nie sobie - a więc odgradzam się od własnych zachcianek, zapotrzebowań - często grzesznych, a nawet od pełnienia własnej woli, a otwieram się na Ciebie. Nie ma tu już miejsca na płytką pobożność, która "zaprzęga" Boga do realizacji własnych pragnień. Taka postawa modlitwy przejawia się w życiu w autentycznej walce z tym, co nie jest Boże, Jezusowe - w walce z grzechem ("W gruncie rzeczy brak ufności w Miłosierdzie Boże jest owocem miłości własnej". M. Sopoćko, MBIII, s. 192).

W Wilnie odwiedziłam domek siostry Faustyny, kaplicę, w której był malowany obraz Pana Jezusa Miłosiernego przez Kazimierowskiego, sanktuarium Miłosierdzia Bożego, hospicjum, gdzie posługują siostry od Pana Jezusa Miłosiernego. Pielgrzymkowa siostra Justyna podarowała mi dwie książki o ks Sopoćce i Miłosierdziu Bożym.

Matka Boża Ostrobramska ma przydomek Matki Bożej Miłosierdzia, o czym nie wiedziałam. W Wilnie przecież wszystko się zaczyna,  tu po raz pierwszy jest wystawiony obraz Pana Jezusa Miłosiernego.

W grudniu po spotkaniu wigilijnym wybraliśmy się z siostrą Anią i bratem Tomkiem ponownie do Wilna śladami siostry Faustyny i ks. Sopoćko, odwiedziliśmy dom, w którym ks. spędził ostatnie lata życia i sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białymstoku.  W Wilnie zatrzymaliśmy się u sióstr.  Znów Ostra Brama, obraz Pana Jezusa Miłosiernego i domek s. Faustyny na ul. Gribo 29, gdzie Pan Jezus dyktuje s. Faustynie koronkę do Bożego Miłosierdzia.

Jedna z moich koleżanek podziwiała, że po tej pielgrzymce powstały takie więzi, ze kontaktujemy się ze sobą, więc atmosfera musiała być naprawdę dobra.

Chciałabym podziękować ks. Łukaszowi, który tak bardzo o wszystko się starał, wszystkim służbom, które były tak ofiarne, porządkowym, że byli tacy taktowni, szefowej służby medycznej, że z taką miłością odnosiła się do wszystkich i zawsze zarządzała różaniec, albo Koronkę do Bożego Miłosierdzia w aucie, braciom bagażowym, ks. Profesorowi za głoszone Słowo Boże i bratu z biura pielgrzymki, że mnie zachęcił  a wszystkim współbraciom za wspólne pielgrzymowanie.  Na każdym kroku próbuje się nam katolikom wmówić, że jesteśmy ciemnogrodem. Ja na pielgrzymce poznałam prawnika, lekarzy, pracowników naukowych, ks. profesora, przedsiębiorców, ludzi zamożnych, oczywiście spotkałam też osoby bezrobotne, rencistów i prostych  ludzi, ale nie wmawiajcie nam że pielgrzymki to dziwaczny folklor religijny, a my wszyscy jesteśmy moherowymi beretami niewartymi szacunku. Tak nawiasem mówiąc z powodów biznesowych sama zostałam moherowym beretem zapisując się w naszej parafii do Róży Różańcowej, jestem chyba najmłodsza, średnia wieku to 65 lat, a z powodów biznesowych, bo odmawiając jedną 10 różańca spływają łaski jak za odmówienie wszystkich części: radosnej, bolesnej, światła i chwalebnej,  bo rezultacie odmawia je cała Róża, czy nie jest to wspaniały interes ?

Wskazówki praktyczne.

Pielgrzymka nie należy do łatwych, (chociaż jak mi było ciężko nie bardzo mogłam się skarżyć, ze względu na to, że wielu pielgrzymów było starszych ode mnie), dlatego warto się przygotować, przynajmniej miesiąc przed zacząć trenować, chodzić gdzie to tylko możliwe. Trasa praktycznie cały czas prowadzi po asfalcie, ja zakupiłam specjalne buty do biegania po asfalcie, jeżeli zaczniemy wcześnie polować to można zakupić w korzystnych cenach w dużych sklepach sportowych, bez tych butów byłoby mi ciężko, chodzenie po asfalcie znoszę bardzo źle, więc starałam się iść poboczem.  Jak wspominałam wyżej wszyscy mijani na trasie gospodarze są niezwykle hojni, jeżeli chodzi o żywienie pielgrzymów, więc nie potrzeba zabierać zbyt dużo jedzenia, warto natomiast pomyśleć o drobnych prezentach dla nich, różance, medaliki, obrazki, książki, dość bogatą ofertę ma sklepik pielgrzymkowy. Na pielgrzymkę zabieram zawsze mały notes umieszczam tam adresy goszczących mnie rodzin, aby wysłać im kartkę z sanktuarium, do którego zmierzam oraz na święta, karteczki z notesika służą też do wypisywania intencji różańcowych. Inne niezwykle ważne przedmioty to kubek metalowy (kuchnia polowa serwuje zupę) i łyżka, chustka na głowę.

***

Moim wielkim pragnieniem jest ponownie odbyć tę drogę, choć zwykle lubię zmiany to do Wilna chciałbym się udać w tym roku. Podoba mi się, że na stronie pielgrzymki są odliczane dni do wymarszu http://www.wilenska.bialystok.pl/ Tych, którzy się wahają zachęcam, udział w pielgrzymce to łaska, we wszelkich trudnościach jesteśmy wspomagani, myślę, że w jakimś rajdzie raczej  nie dałabym sobie rady na trasie pielgrzymki człowiek jest wspierany przez Boga i przez braci. Pieśń „Matko Ostrobramska ratuj nas w potrzebie, może ostatni raz idziemy do Ciebie” bardzo do mnie przemawia, w następnym roku wszystko może już nie być takie same.

s. Małgorzata

_________________________________________________________

" W drogę z nami wyrusz Panie ,

 Nam nie wolno w miejscu stać... "I Oni szli z nami , i Jezus,  i Maryja. Bo jakże inaczej  tak sprawnie, tak szybko pokonalibyśmy te prawie 300 kilometrów ? Tym razem cały czas w palącym słońcu , w kurzu, po rozgrzanym asfalcie. A my szliśmy zwarci, karni, zdyscyplinowani. Ramie w ramię, noga przy nodze, czasami ktoś tylko " zawalczył "o miejsce przy " Maryjce". Gwizdek i już kończymy postój i już ruszamy. I wszyscy razem , i ci, co mieli kilka ,i kilkanaście i kilkadziesiąt lat. Nieważne. Po prostu Siostra i Brat. To piękne doznanie jedności i miłości Bożej.  I różańce kołyszące się w opalonych dłoniach kobiet, mężczyzn i dzieci. I niekończąca się modlitwa.   To ona nas wiodła i torowała nam drogę. A gdy czasem było już tak bardzo ciężko , mówiłam: Jezu dodaj sił, Maryjo prowadź. I siły wracały i nogi same niosły. Niezapomniane  chwile, gdy docieraliśmy do kolejnych kościołów , obfite strumienie wody święconej z rąk  przyjmujących nas proboszczów i kapłanów , ich gorące powitania, słowa nas umacniające i błogosławieństwa. I wielkie serca ludzi nas oczekujących, ich ufne, dobre  twarze, wiwatujące ręce, zastawione stoły.  Wszystko pod czujnym okiem Kierownika Pielgrzymki , ks. Łukasza Żuka .  On był wszędzie , na czele, w środku, na końcu kolumny, w miejscach , do których mieliśmy dotrzeć , na postojach, i już gotowy , by sprawować Eucharystię. Dziękuję Ci Boże, że dajesz nam Taaakich Kapłanów. I moje małe osobiste wzruszenie. Ks. Kierownik zaśpiewał  przez mikrofon. Krótko , ale zaśpiewał. Ruszaj księże Łukaszu dalej w drogę, i śpiewaj,  coraz głośniej śpiewaj i ciągnij za sobą do Boga tłumy serc. Serc niejednokrotnie mocno poranionych, ale pałających i pełnych nadziei.Dziękuję wszystkim pielgrzymującym Kapłanom, Diakonowi, Klerykom, Siostrom Zakonnym za Waszą obecność nie tylko na pielgrzymce, ale i w naszym codziennym życiu.  Jesteście solą tej ziemi. Bez Was nic nie byłoby takie  samo. Nawet nie zawsze musicie mówić, wystarczy , że jesteście.
Matko Ostrobramska ratuj nas w potrzebie.
Spraw, byśmy i za rok dotarli do Ciebie.

Chwała Panu Alicja

_________________________________________________________

Jestem Panu Bogu wdzięczna za dar pielgrzymowania do Matki Miłosierdzia. Były to dla mnie prawdziwe rekolekcje, spotkanie Boga w drugim człowieku i człowieka w Bogu.

Już od wczesnych godzin rannych pielgrzymka rozpoczęła się Mszą Św. w Katedrze Białostockiej pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Edwarda Ozorowskiego, który udzielił na koniec błogosławieństwa. I tak, z błogosławieństwem pasterskim ruszyliśmy w drogę do Matki Miłosierdzia.

Podczas pątniczego szlaku, mimo gorącej pogody doświadczaliśmy miłości Jezusa obecnego w drugim człowieku, w bracie i siostrze kroczącym obok oraz w ludziach którzy przyjmowali nas do swoich domostw. Często ludzie, gdy nas witali mówili słowa,, czekaliśmy na Was cały rok,,.

Pielgrzymka Ekumeniczna jest dla mnie szczególnym znakiem Pana Boga. To właśnie podczas pielgrzymowania w 2012r. na szlaku pielgrzymim poczułam pragnienie służby Chrystusowi na Misjach na Wschodzie..  Po pielgrzymce w  przychodziły, przez pół roku rozmawiałam o tym Jezusem, aż w końcu odważyłam się napisać prośbę o wyjazd na Misje. Rok później wyjechałam do Kazachstanu, gdzie otrzymałam ogromną łaskę od boga służyć ludziom na terenach Wschodu. A potem kolejne doświadczenie dane od Boga, po roku pobytu w Kazachstanie z powodu zdrowia powrót do Polski. ,, Pan dał i Pan zabrał, Bogu niech będą dzięki. Dlatego tegoroczna pielgrzymka oprócz wielu intencji, które zaniosłam do Matki Ostrobramskiej była również dziękczynieniem za dar służby w Kazachstanie. Wierze, że w życiu chrześcijańskim nie ma przypadków, że wszystko co mnie spotyka jest wielką łaską od Boga, Pan Bóg wie lepiej od człowieka co w danym momencie każdemu jest potrzebne.

W tym roku życia konsekrowanego szlak pątniczy był czasem dzielenia się z drugim człowiekiem radością z przynależności do Chrystusa do Zgromadzenia.

Miałam wiele okazji do apostolstwa Cudownym Medalikiem i to nie tylko po polsku. Duch Święty działał i był obecny szczególnie jak  ludziom z Białorusi w prosty sposób opowiadałam o objawieniach w Paryżu.

Podczas tych 9 dni pielgrzymowania budowaliśmy wspólnotę braci i sióstr, również sióstr zakonnych. Pięknie było tworzyć w codziennym trudzie wspólnotę zakonną, szczególnie wieczorem jak  jedna drugiej pomagała zaopatrzyć pęcherze, odciski, wzmacniając ścięgna aby następnego dnia ruszyć dalej do Matki. Cieszę się, że mogłam służyć talentami jakimi obdarował mnie Pan , śpiewem i grą na gitarze na chwałę Boga. Jestem bogu wdzięczna za każdego spotkanego człowieka, za siostrę i brata, za ludzi którzy przyjmowali nas na nocleg za wielkie ich serca. Chwała Panu. S.Milena.

_________________________________________________________

Dziękuje Bogu za Dar jakim była dla mnie XXIII Piesza Pielgrzymka do Wilna przez Grodno. Wybrałem się na te pielgrzymkę z myślą zobaczenia terenów Białorusi . Z kresów, dzisiejszej Białorusi pochodzi moja rodzina ze strony Ojca. Rodzina mojej Mamy pochodzi z okolic Wilna i dla mnie był to tak jakby powrót do korzeni. Traktowałem tą wyprawę jako wycieczkę na której mogłem zobaczyć tereny, ludzi i warunki w jakich dziś żyją , a w jakich ja mógłbym żyć, gdyby moi rodzice, a raczej dziadkowie nie powrócili do Ojczyzny. Przygotowany na wszystko ruszyłem. W głowie miałem intencję dziękczynną za szczęśliwie przepracowane lata i osiągniętą emeryturę. Po pierwszym dniu wspólnej drogi moje siły fizyczne mnie opuściły, nie miałem ani sił się umyć ani jeść nie wiedziałem co się dzieje, a wspomnę że jestem osoba aktywną i wydawało mi się ze pokonanie kilometrów tej Pielgrzymki będzie” pestką „ tym bardziej że pielgrzymowałem wielokrotnie do Częstochowy pokonując kilometry bez większych problemów. Drugi dzień okazał się jeszcze gorszy, w głowie kłębiły się myśli o powrocie do domu. Żona do której wieczorem dzwoniłem była zdziwiona moja słabością. Następnego dnia mieliśmy wejść na Białoruś Ksiądz przewodnik wyczulał, żeby każdy podjął decyzję czy iść czy zostać . Warunek był taki że ilu wchodzi na Białoruś tylu wychodzi i nie ma możliwości samodzielnego powrotu. Wieczorem dnia poprzedzającego wejście na Białoruś modliłem się do Jana Pawła II jako wielkiego pielgrzyma o pomoc w podjęciu decyzji – iść czy zostać. Po nocnym odpoczynku czułem się zdecydowanie lepiej na pewno sprawił to gorący prysznic i modlitwa do św. Jana Pawła II. Dalsze etapy mojej pielgrzymki przebiegały bez większych problemów, a można nawet powiedzieć że szło mi się bardzo dobrze. Teraz wiem że pielgrzymka jest darem, nawet jak ktoś bardzo chce niejednokrotnie nie może uczestniczyć w tym wydarzeniu z różnych przyczyn. Dla mnie prócz tego doświadczenia mojej słabości i pewności siebie przeżyłem wspaniałe spotkania cudownych ludzi żyjących na kresach. Najbardziej będę pamiętał spotkanie rodziny w której mój imiennik Andrzej idąc z nami modlił się i śpiewał w języku polskim . Jakie wtedy były moje uczucia … wyobraziłem sobie siebie , że to mogłem być ja gdybym nie był tu i teraz. Wiem że Pielgrzymka na kresy- ta pielgrzymka jest wspaniałą sprawą dla każdego kto chce oderwać się od czasów w których żyjemy, oderwać się od pogoni za pieniądzem, karierą , sławą. Stać się prostym i pokornym człowiekiem zauważyć to co nieraz ciężko jest zobaczyć żyjąc w dostatku i dobrobycie. Serdeczne Bóg zapłać wszystkim dzięki którym mogłem wyruszyć, iść i powrócić. Andrzej

_________________________________________________________


Od samego początku wiedziałam, że pielgrzymka będzie dla mnie czasem kompletnego ZAUFANIA. Bo człowiekowi, któremu nigdy niczego nie brakuje, który ma wszystko pod kontrolą, nagle trzeba było się zdać na Pana w podstawowych kwestiach. Uwierzyć, że nie zabraknie mi tego, czego tak naprawdę potrzebuję. Bo w drodze nic ode mnie  nie zależy – to czy będę miała gdzie spać, gdzie się umyć, co zjeść, czy spotkam ludzi otwartych, czy będę mieć siły na kolejny etap…

Na pielgrzymkę wybrałam się sama, nikogo nie znając, z dewizą, że to iż nikt ze mną nie chce czegoś zrobić nie jest wystarczającym powodem by tego nie zrobić. Żeby dotrzeć do Białegostoku musiałam przejechać całą Polskę. Ale jak jakaś inicjatywa nie jest naszym pomysłem, tylko Pana, to wszystko układa się jak trzeba. Sama droga nie była dla mnie fizycznym trudem, przeszłam ją bez ani jednego bąbla i bez jakiś większych bólów mięśni czy stawów. To co trudne, co tak naprawdę musiałam ofiarować, to poświęcenie 9 dni urlopu i odcięcie się od wszystkich spraw, którymi żyję na co dzień. A tu tylko pola, łąki, lasy i ludzie którzy nigdzie się nie spieszą, nie gonią za stanowiskami, a dzielą się wszystkim co mają. Jak bumerang wracała do mnie myśl „Istnieje inny świat” (nie taki jak mój w wielkim, pędzącym mieście).

Wszyscy mówią, że pierwszy dzień jest najtrudniejszy. I rzeczywiście taki był, ale nie ze względu na zmęczenie, ale na pytanie, które mi towarzyszyło od początku drogi „Po co tu jestem?”. I tak szłam samotnie, bo przecież nikogo nie znałam i myślałam sobie „Panie Boże chciałabym usłyszeć dzisiaj od kogoś słowa: „dobrze, że jesteś”. I tak po kolei Pan stawiał tego pierwszego dnia konkretne osoby i konkretne słowa.

Ale po przezwyciężeniu kryzysu dnia pierwszego nie wszystko jest takie kolorowe jakby się wydawało. Przychodzi czas zmęczenia, monotonii i pytanie „ile jeszcze?”. Przecież już ta dotychczasowa droga mnie czegoś nauczyła, wystarczy tego doświadczenia pielgrzymowania, a tu trzeba iść dalej. Droga oczyszcza intencje, uczy zmagać się z samym sobą, daje możliwość spotkania (a podczas tej pielgrzymki nie brakowało niezwykłych spotkań), ale i cel jest ważny. Bo bez tego celu pewnie nie wyruszyłabym w drogę.

Czemu wybrałam akurat wileńską pielgrzymkę i akurat tę która idzie przez Białoruś? Przecież rekolekcje w drodze można przeżyć też gdzie indziej? Moje zainteresowania i wykształcenie wskazuje na to, iż wszystko co na wschód nie jest mi obce. Wiele słyszałam o gościnności, o niezwykłości tych terenów, które nazywają się Kresami, ale dopiero doświadczenie tego na „własnej skórze” przewyższa wszelkie wyobrażenia.

Wszyscy mówią, że jak idziemy z jakąś ważną intencją to zazwyczaj mamy wiele trudności w drodze. Ja tak się zastanawiałam dlaczego ja nie doświadczałam takich trudności. Czyżby moja intencja była „mniejszego kalibru”? I tak przyszła odpowiedź: „Przecież wiem czego potrzebujesz i dam Ci w odpowiednim czasie, musisz tylko ZAUFAĆ”. Tak, to było najtrudniejsze i tego się uczyłam w drodze- zaufania.

Za ten czas ZAUFANIA. Chwała Panu J


facebook