Świadectwo
Z radością publikujemy kolejne świadectwo nadesłane do nas drogą meilową.
Od samego początku wiedziałam, że pielgrzymka będzie dla mnie czasem kompletnego ZAUFANIA. Bo człowiekowi, któremu nigdy niczego nie brakuje, który ma wszystko pod kontrolą, nagle trzeba było się zdać na Pana w podstawowych kwestiach. Uwierzyć, że nie zabraknie mi tego, czego tak naprawdę potrzebuję. Bo w drodze nic ode mnie nie zależy – to czy będę miała gdzie spać, gdzie się umyć, co zjeść, czy spotkam ludzi otwartych, czy będę mieć siły na kolejny etap…
Na pielgrzymkę wybrałam się sama, nikogo nie znając, z dewizą, że to iż nikt ze mną nie chce czegoś zrobić nie jest wystarczającym powodem by tego nie zrobić. Żeby dotrzeć do Białegostoku musiałam przejechać całą Polskę. Ale jak jakaś inicjatywa nie jest naszym pomysłem, tylko Pana, to wszystko układa się jak trzeba. Sama droga nie była dla mnie fizycznym trudem, przeszłam ją bez ani jednego bąbla i bez jakiś większych bólów mięśni czy stawów. To co trudne, co tak naprawdę musiałam ofiarować, to poświęcenie 9 dni urlopu i odcięcie się od wszystkich spraw, którymi żyję na co dzień. A tu tylko pola, łąki, lasy i ludzie którzy nigdzie się nie spieszą, nie gonią za stanowiskami, a dzielą się wszystkim co mają. Jak bumerang wracała do mnie myśl „Istnieje inny świat” (nie taki jak mój w wielkim, pędzącym mieście).
Wszyscy mówią, że pierwszy dzień jest najtrudniejszy. I rzeczywiście taki był, ale nie ze względu na zmęczenie, ale na pytanie, które mi towarzyszyło od początku drogi „Po co tu jestem?”. I tak szłam samotnie, bo przecież nikogo nie znałam i myślałam sobie „Panie Boże chciałabym usłyszeć dzisiaj od kogoś słowa: „dobrze, że jesteś”. I tak po kolei Pan stawiał tego pierwszego dnia konkretne osoby i konkretne słowa.
Ale po przezwyciężeniu kryzysu dnia pierwszego nie wszystko jest takie kolorowe jakby się wydawało. Przychodzi czas zmęczenia, monotonii i pytanie „ile jeszcze?”. Przecież już ta dotychczasowa droga mnie czegoś nauczyła, wystarczy tego doświadczenia pielgrzymowania, a tu trzeba iść dalej. Droga oczyszcza intencje, uczy zmagać się z samym sobą, daje możliwość spotkania (a podczas tej pielgrzymki nie brakowało niezwykłych spotkań), ale i cel jest ważny. Bo bez tego celu pewnie nie wyruszyłabym w drogę.
Czemu wybrałam akurat wileńską pielgrzymkę i akurat tę która idzie przez Białoruś? Przecież rekolekcje w drodze można przeżyć też gdzie indziej? Moje zainteresowania i wykształcenie wskazuje na to, iż wszystko co na wschód nie jest mi obce. Wiele słyszałam o gościnności, o niezwykłości tych terenów, które nazywają się Kresami, ale dopiero doświadczenie tego na „własnej skórze” przewyższa wszelkie wyobrażenia.
Wszyscy mówią, że jak idziemy z jakąś ważną intencją to zazwyczaj mamy wiele trudności w drodze. Ja tak się zastanawiałam dlaczego ja nie doświadczałam takich trudności. Czyżby moja intencja była „mniejszego kalibru”? I tak przyszła odpowiedź: „Przecież wiem czego potrzebujesz i dam Ci w odpowiednim czasie, musisz tylko ZAUFAĆ”. Tak, to było najtrudniejsze i tego się uczyłam w drodze- zaufania.
Za ten czas ZAUFANIA. Chwała Panu J